W Świętej Wojnie Anwil lepszy od Śląska
Koszykarze Śląska wciąż zdają się szukać zgrania i wspólnego języka po atakowanej stronie parkietu. Po kiepskim – szczególnie w ofensywie – meczu nasza drużyna przegrała z Anwilem we Włocławku 74:80.
Do hitowego starcia zespół Olivera Vidina przystąpił w składzie wzmocnionym nowym zawodnikiem – Franco Ferrarim – oraz wracającym po kontuzji Aleksandrem Wiśniewskim. Obok wspomnianego Ferrariego w pierwszej piątce WKS-u wybiegli Daniel Gołębiowski, Jakub Nizioł, Saulius Kulvietis i Dusan Miletić.
Początek meczu był nieco nerwowy z obu stron i w tym boiskowym chaosie swoją grę szybciej uporządkowali wrocławianie. Od pierwszych akcji bardzo aktywny był duet Ferrari-Miletić, a cenne punkty zdobywał także Kulvietis. W trudniejszym momencie ważne trójki trafili z kolei Wiśniewski i Hassani Gravett, dzięki którym WKS miał nawet dziewięć oczek przewagi. Ostatecznie po pierwszej kwarcie prowadziliśmy 26:20.
Przez pierwsze pięć minut kolejnej części gry Śląsk niestety mocno zaciął się w ofensywie i przez ten czas zdobył zaledwie dwa punkty. Anwil również nie błyszczał, ale w końcu po trójce Kamila Łączyńskiego wyszedł na prowadzenie po raz pierwszy od kilkunastu minut. Do szatni schodziliśmy jednak przy remisie 36:36, choć o krok od trafienia z połowy boiska był Łukasz Kolenda. Liderem punktowym naszej drużyny był Arciom Parachouski, który zanotował świetną drugą kwartę i był bezbłędny z linii. Wśród włocławian najskuteczniejszy był Victor Sanders.
Po przerwie Trójkolorowi niestety nadal byli niemrawi w ofensywie, a wkrótce do nieprzygotowanych rzutów doszły także bardzo proste straty. Było to wodą na młyn Anwilu, który trafił kilka trójek i zaliczył kluczową dla losów spotkania jedenastopunktową serię. Bohaterem chwili był Luke Petrasek, który udowadniał, że w trudnych momentach potrafi wziąć ciężar gry na swoje barki. Przed ostatnią kwartą Anwil prowadził 57:47.
WKS w pierwszej kwarcie trafił cztery z dziewięciu prób zza łuku, ale kolejne dziewiętnaście (!) rzutów Śląska za trzy było niecelnych. Znacznie lepszy w tym elemencie był Anwil i tym samym na akcję alley-oop duetu Ferrari-Miletić gospodarze odpowiedzieli trójkami Łączyńskiego i Mateusza Kostrzewskiego. Śląsk próbował nadrabiać słabą skuteczność walecznością i ambicją, ale niestety 36% z gry to znacznie za mało, by wygrać na tak gorącym terenie. Zespół Przemysława Frasunkiewicza w końcowych minutach grał skutecznie, efektownie i zasłużenie zwyciężył 80:74.
Anwil Włocławek – WKS Śląsk Wrocław 80:74 (20:26, 16:10, 21:11, 23:27)