2024-10-30

Śląsk Wrocław jest nie do zatrzymania!

Po kolejnym nerwowym spotkaniu Śląsk zgarnia następne trzy punkty do tabeli PKO BP Ekstraklasy. Wrocławianie pokonali Cracovię 1:0 po golu Matiasa Nahuela i utrzymują pozycję lidera!

Po udanej końcówce meczu z ŁKS-em Łódź i obronieniu pozycji lidera, wrocławianie udali się na trudny teren. Cracovia, co prawda, była w tabeli tylko przed beniaminkami, ale potrafiła już w tym sezonie mobilizować się na spotkania z zespołami z czołówki. Dodatkowo podopieczni Jacka Zielińskiego byli głodni zwycięstw po czterech meczach z rzędu bez wygranej.

Trener Jacek Magiera ponownie nie zdecydował się na wielkie zmiany w składzie. W porównaniu do starcia z outsiderem tabeli roszadę mieliśmy tylko na skrzydle. Buraka Ince zastąpił Piotr Samiec-Talar.

Wrocławianie rozpoczęli spotkanie odważnie i szybko próbowali stworzyć zagrożenie pod bramką rywali. W 4. minucie, po wrzucie z autu, piłka trafiła do Patryka Janasika. Ten zagrał do Erika Exposito, ale uderzenie Hiszpana poszybowało ponad poprzeczką. Chwilę później na prawej stronie znów niepilnowany był boczny obrońca WKS-u. Po jego dograniu piłkę w sieci umieścił Piotr Samiec-Talar, jednak arbiter odgwizdał spalonego.

Piłkarze Cracovii odpowiedzieli w 8. minucie. Szybką akcję prawym skrzydłem prowadził Patryk Makuch. Po krótkim dryblingu wrzucił w pole karne w poszukiwaniu kolegów z zespołu, ale dogranie przeciął Rafał Leszczyński.

Po intensywnym początku zespoły dalej toczyły ciekawy pojedynek. W 11. minucie Erik Exposito doszedł do piłki w polu karnym i poszukał strzału. Mocne uderzenie kapitana Wojskowych okazało się niecelne.

Dwie minuty później fantastyczną okazję na zdobycie gola mieli gospodarze. Po kolejnej akcji prawą stroną w sytuacji sam na sam znalazł się Karol Knap. Pomocnik Cracovii musnął piłkę i dzięki temu ominął Rafała Leszczyńskiego. Kapitalnie zachował się jednak Łukasz Bejger, który wybił piłkę z linii bramkowej.

Od 15. minuty Śląsk cieszył się z prowadzenia! Ładną akcję przeprowadził Piotr Samiec-Talar. Bohater meczu z ŁKS-em znakomicie wypatrzył Petra Schwarza. Uderzenie Czecha zdołał wybronić Sebastian Madejski. Dobitka Nahuela była już bezbłędna.

Miejscowi starali się szybko wyrównać. Kolejną dobrą akcję rozegrali chwilę po bramce WKS-u. Takuto Oshima dograł do Andreasa Skovaarda, a ten płasko zagrał w pole karne. Do piłki doszedł Patryk Makuch, ale strzał pewnie złapał Rafał Leszczyński.  

W kolejnych minutach tempo gry dalej było bardzo intensywne. Groźnie dla gości zrobiło się w 28. minucie. Wrzutkę przed pole karne wybił Aleks Petkov. Do strzału z pierwszej piłki ładnie złożył się Jani Atanasov. Znów na posterunku był jednak golkiper ekipy Jacka Magiery.

W następnym fragmencie gry przy piłce częściej byli krakowianie. Gra toczyła się głównie na połowie Wojskowych, ale ze strony rywali Śląska brakowało konkretów. Niebezpieczną sytuację w 41. minucie stworzyli za to wrocławianie. Po składnej akcji i wymianie podań Patricka Olsena, Piotra Samca-Talara i Erika Exposito świetną piłkę zagrał Duńczyk. Sam na sam z Sebastianem Madejskim znalazł się Yehor Matsenko. Bramkarz Cracovii był górą w tym pojedynku. Więcej w pierwszej części meczu już się nie wydarzyło. Śląsk schodził na przerwę z prowadzeniem.

Początek drugiej połowy należał do zespołu Jacka Zielińskiego. Cracovia napierała na bramkę WKS-u i co chwilę próbowała dośrodkowań. W 49. minucie Michał Rakoczy wypatrzył Arttu Hoskonena w polu karnym, jednak czujni byli stoperzy wrocławskiego zespołu.

Od 52. minuty Śląsk musiał radzić sobie w dziesiątkę. Doszło do spięcia pomiędzy Nahuelem, a Jakubem Jugasem. Sędzia Marcin Szczerbowicz postanowił ukarać skrzydłowego gości bezpośrednią czerwoną kartką.

Cracovia w przewadze jeszcze mocniej ruszyła do przodu. Po szybkich podaniach Takuto Oshimy i Michała Rakoczego w 55. minucie z linii szesnastego metra szczęścia spróbował Patryk Makuch. Piłka po strzale ponownie znalazła się w „koszyczku” Rafała Leszczyńskiego.

Krakowianie nie ustawali w kolejnych atakach. Po jednym z nich miejscowi mieli niezłą pozycję z rzutu wolnego. W 63. minucie przymierzył Karol Knap. Piłkę ponad poprzeczkę spokojnie przeniósł bardzo dobrze dysponowany golkiper WKS-u.

Następne minuty także należały do gospodarzy. Śląsk, grając w osłabieniu, mocno się cofnął i skupił na obronie wyniku. Cracovia często krążyła wokół pola karnego wrocławian, jednak nie potrafiła znaleźć drogi do siatki.

Końcowe minuty starcia przy Kałuży wrocławianie rozgrywali w jeszcze mniejszym składzie osobowym. W 78. minucie faulu w okolicach szesnastki dopuścił się Matsenko. Sędzia pokazał mu drugą żółtą kartkę i na boisku było już tylko dziewięciu zawodników Jacka Magiery.

Bardzo groźną sytuację gospodarze mieli w 87. minucie. Kolejną akcję prawą stroną prowadził Jakub Myszor. Dobrym podaniem uruchomił Takuto Oshimę. Japończyk z okolic piątego metra mocno uderzył, ale umieszczenie piłki w siatce uniemożliwił mu Leszczyński.

Napór miejscowych trwał także w następnych minutach. Na lewym skrzydle rajdu spróbował Mateusz Bochnak. Pomocnik Cracovii ograł jednego z obrońców Śląska i znalazł się w dogodnej sytuacji. Na posterunku znów był jednak Leszczyński, który wybił na rzut rożny.

Oblężenie bramki Śląska miało miejsce również w doliczonym czasie gry. Kilka strzałów krakowianie oddali w 94. Minucie. Próbowali Arttu Hoskonen i Michał Rakoczy. Obie próby nie znalazły drogi do bramki wrocławian. Po kolejnych nerwowych minutach arbiter zakończył spotkanie. Śląsk ma kolejne trzy punkty i dalej będzie zajmował fotel lidera.

15. kolejka PKO BP Ekstraklasy:

Cracovia – Śląsk Wrocław 0:1 (0:1)

Bramki:

0:1 Matias Nahuel Leiva 15’

Cracovia: Madejski – Kakabadze (73’ Bochnak), Hoskonen, Ghita, Skovgaard (46’ Jugas), Atanasov (46’ Myszor), Oshima, Knap, Rakoczy, Kallman (70’ Śmiglewski), Makuch

Śląsk: Leszczyński – Janasik, Petkov, Bejger, Matsenko, Samiec-Talar (76’ Szwedzik), Olsen (79’ Paluszek), Pokorny, Schwarz, Nahuel, Exposito

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *