Śląsk poległ w Zabrzu i praktycznie pożegnał się z ESA

W 32. kolejce PKO BP Ekstraklasy Śląsk Wrocław przegrał z Górnikiem Zabrze 0:2.
Po przekonującym zwycięstwie w derbach Dolnego Śląska wrocławianie udali się na kluczowe wyjazdowe starcie do Zabrza. Mecz z Górnikiem był kolejnym z kategorii „za sześć punktów” – tylko zwycięstwo dawało WKS-owi pewność dalszej nadziei na utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie.
Ante Simundza w wyjściowej jedenastce dokonał jednej zmiany w stosunku do poprzedniego spotkania – Aleksandra Paluszka zastąpił Yehor Matsenko. Trener był zmuszony do przeprowadzenia tej roszady z uwagi na nadmiar żółtych kartek zebranych przez 24-latka w tym sezonie.
Pierwsze minuty rywalizacji należały do gości. Wrocławianie utrzymywali się przy piłce i kilkakrotnie wchodzili w pole karne rywali. Jedna z takich akcji zakończyła się strzałem Jose Pozo, ale piłka została zablokowana przez obrońcę. Przewaga WKS-u była znaczna, ale niestety nie znalazła realizacji w postaci bramki.
W 16. minucie spotkania Górnik wyszedł z kontrą, po której futbolówka ostatecznie wypadła na rzut rożny. Gospodarze wykonali stały fragment, ale piłka od razu została wybita przez defensora Śląska, więc graczom w białych koszulkach nadarzyła się druga szansa na rozegranie kornera. Tę okazję niestety wykorzystali perfekcyjnie. Strzał po ziemi zza pola karnego oddał Erik Janża. Uderzenie minęło obrońców WKS-u i trafiło w dolny róg bramki Leszczyńskiego, który zasłonięty przez kolegów nawet nie drgnął.
Stracona bramka na chwilę oszołomiła wrocławian. Jednak niecałe dziesięć minut później pojawiła się szansa na odpowiedź. Praktycznie stuprocentową sytuację z bliskiej odległości miał Arnau Ortiz, ale strzelił z woleja znacznie ponad poprzeczką. Później głową próbował uderzać Assad Al Hamlawi, lecz znów nic z tego nie wyszło. Tuż przed gwizdkiem na przerwę kolejne świetne podanie dostał Ortiz, jednak ponownie – wyrównania nie było.

Na początku drugiej części spotkania oba zespoły miały swoje szanse. Przy piłce częściej utrzymywał się Śląsk, a Górnik bardziej szukał kontrataków. Z czasem jednak gospodarze coraz bardziej dochodzili do głosu. Dwukrotnie niebezpiecznie w stronę szesnastki WKS-u wybiegał Taofeek Ismaheel, ale za pierwszym razem został sfaulowany, a w drugiej sytuacji futbolówka po jego strzale trafiła wprost w ręce Rafała Leszczyńskiego. Później golkiper ratował wrocławian jeszcze kilkakrotnie.
Trener Śląska w końcu zdecydował się na zmiany w swojej drużynie. Na boisku pojawili się Guercio i Ince. Ten drugi chwilę po zameldowaniu się na murawie kapitanie podał do Piotra Samca-Talara, który wdarł się w pole karne rywali. Minął dwóch rywali, uderzył, ale trafił w słupek.
W 78. minucie znów lewą stroną boiska ruszył Ismaheel. Tym razem jednak zdołał dośrodkować. W centralnej części pola karnego w idealnym miejscu znajdował się Dominik Sarapata, który właściwie tylko musiał dołożyć nogę. Zrobił to dobrze i ustalił wynik spotkania.
Sytuacja wrocławian w ligowej tabeli jest fatalna. WKS musi teraz liczyć na potknięcia Lechii i Zagłębia, aby w ogóle myśleć jeszcze o jakichkolwiek szansach na utrzymanie.
Górnik Zabrze – Śląsk Wrocław 2:0 (1:0)
Bramki:
1:0 Erik Janża 16’
2:0 Dominik Sarapata 78’
Górnik: Majchrowicz – Szcześniak, Zahović (Ousmane Sow 80’), Hellebrand, Podolski (Sinan Bakis 85’) , Ismaheel, Ambros (Lukoszek 65’), Sarapata (Sondre Liseth 85’), Janicki, Janża, Kmet (Olkowski 46’).
Śląsk: Leszczyński – Szota, Petkov, Samiec-Talar, Pozo, Al Hamlawi, Ortiz (Sharabura 79’), Żukowski (Udahl 79’), Llinares, Jezierski (Ince 72’), Matsenko (Guercio 65’).
Żółte kartki: Matus Kmet (Górnik), Jakub Jezierski (Śląsk).
Sędziował: Szymon Marciniak.