Śląsk nadal bez zwycięstwa w Ekstraklasie
W ramach 10. kolejki PKO BP Ekstraklasy Śląsk ponownie stoczył wyjazdową potyczkę. Po przegranej w Poznaniu, piłkarze WKS-u szansę na pierwsze ligowe zwycięstwo zamierzali znaleźć w Lublinie. Niestety gole stracone po 80. minucie przesądziły o tym, że to Motor zdobywa 3 punkty.
Na mecz przyjaźni z Motorem trener Jacek Magiera przygotował kilka niespodzianek w składzie. Po raz pierwszy w wyjściowej ‘’XI’’ znalazł się Jakub Świerczok, a szansę od początku otrzymał również dawno niewidziany na boisku Serafin Szota.
Pierwsze minuty spotkania napawały optymizmem. Śląsk dobrze wszedł w mecz i dwukrotnie groźnie zbliżył się pod pole karne lubelskiego Motoru. Najpierw sprytnie rzut wolny rozegrał Petr Schwarz z Marcinem Cebulą, później Yehor Matsenko znalazł się w dobrej sytuacji, lecz obrońcy skutecznie uniemożliwili oddanie strzału w tamtej akcji.
Na poważne zagrożenie jako pierwsi zdobyli się jednak żółto-biało-niebiescy. Serafin Szota najpierw dzięki swojemu dobremu ustawieniu zapobiegł skutecznej dobitce i uchronił zespół Śląska przed stratą gola. Chwilę później bardzo groźny strzał z dystansu oddał jednak piłkarz gospodarzy i gdyby był on minimalnie celniejszy, nie pozostawiłby szans Leszczyńskiemu. Od tamtej pory to Motor powoli przejmował inicjatywę.
Przewaga gospodarzy z upływem minut tylko rosła. Kolejne minuty oznaczały kolejne, coraz groźniejsze sytuacje pod bramką Leszczyńskiego. W 30. Minucie bardzo dobrze zachował się Ndiaye, który zgubił Matsenkę dryblingiem na prawym skrzydle i posłał bombę w stronę bramki Śląska. Na szczęście Leszczyński był dobrze ustawiony i złapał piłkę w ‘’koszyczek’’. Nie minęła minuta, a golkiper WKS-u ponownie musiał okazać się czujnością. Dobre podanie do wychodzącego na czystą pozycję Krola zdołał jednak przechwycić i odbić piłkę do boku ratujący sytuację.
Motor zdołał udowodnić, że stałe fragmenty gry również są ich mocną bronią. Idealną piłkę z głębi boiska posłał Sergi Samper i tylko niedokładne uderzenie głową przez Mraza uchroniło Śląsk przed utratą gola.
W 37. minucie podopieczni Jacka Magiery mogli jednak odwrócić dotychczasowy przebieg tego spotkania. Jakub Jezierski sprytnie oddał piłkę Świerczokowi, a nasz napastnik instynktownie oddał mocny, nisko mierzony strzał na bramkę Brkicia. Golkiper gości odbił piłkę, ale znikąd do próby dobitki dopadł Petr Schwarz. Niestety uderzenie Czecha wylądowało na poprzeczce. Na tamten moment była to najlepsza sytuacja Śląska i powinna ona zakończyć się golem.
Tym razem niewykorzystana sytuacja się nie zemściła. Wręcz przeciwnie! Już 6 minut później cała drużyna Śląska cieszyła się z gola, którego autorem był Jakub Świerczok. Wszystko zaczęło się od celnego przerzutu Marcina Cebuli na drugą stronę boiska. Piłkę pod swoje nogi otrzymał Piotr Samiec-Talar, który idealnym podaniem obsłużył wychodzącego na pozycję sam na sam Jakuba Świerczoka. Nowy napastnik WKS-u zachował zimną krew i uderzeniem lekkim, lecz niezwykle celnym pokonał Ivana Brkicia.
Błyskawicznie w drugiej części Śląsk stworzył sobie kolejną dogodną sytuację, a Rafał Leszczyński mógłby się po tej akcji cieszyć asystą. Nasz bramkarz posłał dalekie podanie w kierunku bramki rywali. Obrońcy Motoru byli niezdecydowani i pasywni w walce o piłkę, co wykorzystał Piotr Samiec-Talar, który znalazł się niemalże w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Faulem musiał ratować się obrońca gości, a rzutu wolnego z okolic 17. metra nie udało się zamienić na gola.
Trochę szczęścia przydało się w 67. minucie, kiedy po dośrodkowaniu Ceglarza zakotłowało się w polu karnym Śląska. Ofiarna interwencja Matsenki zapobiegła uderzeniu na bramkę WKS-u. Później próbował jeszcze Bartosz Wolski, ale uderzenie kapitana Motoru było już zbyt lekkie, aby Leszczyński miał z nim problemy. Yehor ucierpiał przy blokowaniu uderzenia, ale jego poświęcenie było w tej akcji na wagę złota.
Niestety, jeden błąd, brak koncentracji i złe ustawienie defensorów WKS-u kosztowało bramkę zdobytą przez Motor Lublin. W 83. Minucie Sergi Samper posłał dalekie zagranie w pole karne drużyny gości. Tam Mraz zgrał piłkę głową w kierunku, który nie zapowiadał się na kłopoty. Futbolówka leciała pomiędzy dwoma obrońcami Śląska, którzy niefortunnie przeszkodzili sobie w interwencji, co wykorzystał Christopher Simon. Zawodnik pokonał Leszczyńskiego strzałem głową i doprowadził do wyrównania na kilka minut przed końcem spotkania.
Ta bramka napędziła Motor do kolejnych ataków. Ziścił się niestety najczarniejszy scenariusz dla fanów Śląska. Po taktycznym faulu rzut wolny w samej końcówce otrzymali goście. Wykonanie tego stałego fragmentu było ostatnim akcentem tego meczu. Do piłki ustawionej w okolicach 30. metra podszedł obrońca gości Marek Bartos. Strzał był perfekcyjny i wpadł do bramki Śląska. Motor w ostatniej akcji meczu zdobył gola na wagę 3 punktów.
Motor Lublin – Śląsk Wrocław 2:1 (0:1)
Bramki:
0:1 Świerczok 43’
1:1 Simon 83’
2:1 Bartos 90+8′
Motor: Brkic – Stolarski (Wójcik 73’), Najemski, Bartos, Palacz (Luberecki 73’), Samper, Caliskaner (Simon 60’), Wolski, Król (Van Hoeven 80’), Ndiaye (Ceglarz 60’), Mraz
Śląsk: Leszczyński – Matsenko (Bejger 90’), Szota, Petkov, Żukowski, Pokorny, Schwarz, Cebula, Samiec-Talar (Ortiz 87’), Jezierski (Guercio 77’), Świerczok (Musiolik 87’)
Żółte kartki: Mraz, Bartos, Król (Motor); Cebula, Świerczok (Śląsk)