fbpx

Rezerwy Śląska z pierwszą porażką na własnym parkiecie

Z pewnością nie tak II drużyna WKS Śląska Wrocław wyobrażała sobie zakończenie hitowego starcia 7. kolejki Suzuki 1. Ligi. Wojskowi po bardzo wyrównanym pojedynku musieli uznać wyższość GKS-u Tychy.

Nastawienie przed meczem było iście bojowe. Wiadomym było, że w Kosynierce dojdzie do meczu dwóch rewelacji tego sezonu. Niepokonany GKS Tychy przyjechał podtrzymać wspaniałą serię wygranych, z kolei wrocławianie celowali w piątą wygraną na własnym parkiecie. To było nieuniknione – jedna seria musiała wczoraj dobiec końca.

Mecz rozpoczął się od szybkiej wymiany ognia – po celnej trójce trafili Wieloch i Bereszyński, a kolejną dołożył Kędel. Dobrze od początku spotkania wyglądał podkoszowy tyskiej drużyny Andrzej Krajewski. Agresywnie atakował wrocławskich defensorów i walczył na zbiórce, dzięki czemu GKS potrafił zbudować minimalną przewagę. Miejscowi potrafili jednak zniwelować straty, a po celnej trójce Hlebowickiego cieszyli się z prowadzenia. Końcówka pierwszej kwarty ponownie należała do gości, którzy zeszli na ławkę z prowadzeniem 18:17.

Druga odsłona meczu zaczęła się od impasu strzeleckiego z obu stron. Niskie zdobycze punktowe spowodowały, że po siedmiu minutach drugiej kwarty wrocławianie prowadzili 28:22. Ostatnie minuty pierwszej połowy to akcje cios za cios, dzięki czemu na przerwę Wojskowi schodzili na prowadzeniu 36:30. Najlepiej w ich barwach spisywał się Sebastian Bożenko, który w pierwszej połowie zanotował 9 punktów i rozdał 5 asyst.

Niestety, mecz wymknął się miejscowym spod kontroli już na początku trzeciej kwarty. Wrocławianie nie mogli wbić się w ulubiony rytm meczowy na bazie szybkich kontrataków i zespołowej obrony, a za to tyszanie świetnie rozbijali defensywę i sami genialnie bronili, czego efektem było zdobycie przez Wojskowych zaledwie ośmiu punktów w trzeciej części gry. Goście rzucili w tym czasie 21 punktów, dzięki czemu wyszli na siedmiopunktowe prowadzenie.

Mimo wszystko, dla wrocławian nie ma rzeczy niemożliwych i już po 2,5 minuty ostatniej odsłony spotkania mieliśmy remis 52:52. Wydawać by się mogło, że wówczas gospodarze nabrali wiatru w żagle i za chwilę wyjdą na prowadzenie, jednak nic bardziej mylnego. Tyszanie znów wrócili do nieprawdopodobnej gry w defensywie, sami konsekwentnie atakując kosz przeciwnika.

Co gorsze, w ostatnich trzech minutach spotkania gospodarze zdobyli zaledwie dwa punkty, a tyszanie kontrolowali przebieg końcówki meczu i to oni mogli się cieszyć z siódmej wygranej w siódmym pojedynku. Ostatecznie przyjezdni wygrali 64:56.

Najbliższy mecz II drużyna WKS-u rozegra już 6 listopada o godz. 15:00. Będzie to starcie wyjazdowe w Starogardzie Gdańskim, przeciwko lokalnym Kociewskim Diabłom.

źródło: wks-slask.eu