Podział punktów w meczu przyjaźni

W meczu 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy Śląsk Wrocław zremisował z Motorem Lublin 1:1 na własnym obiekcie. Bramkę dla wrocławian zdobył Arnau Ortiz, a na trafienie Hiszpana odpowiedział Ndiaye.

SuperBet

Śląsk Wrocław przystąpił do meczu z Motorem Lublin, mając na koncie serię dwóch zwycięstw z rzędu. Trener Ante Simundza zmuszony był jednak zmienić zwycięski skład ze względu na zawieszenia oraz urazy. Z kadry meczowej wypadli Aleks Petkov, Mateusz Żukowski oraz Jakub Jezierski.

Pierwsze kopnięcie spotkania wykonał Jose Pozo i o godzinie 17:30 rozpoczął się mecz przyjaźni. Groźnie i szybko, bo już 120 sekund od pierwszego gwizdka, swoją obecność zaznaczyli Motorowcy, a konkretnie Michał Król. Pomocnik gości uderzył mocno sprzed pola karnego, ale piłka zatrzymała się na poprzeczce i opuściła plac gry.

Drugie ostrzeżenie nadeszło kilka minut później. Brak komunikacji przy wyprowadzeniu futbolówki kosztował utratę jej posiadania. Piłkę przed szesnastką WKS-u przechwycił Mraz, ale uderzenie piątego najlepszego strzelca obecnego sezonu Ekstraklasy było zbyt lekkie, aby Rafał Leszczyński miał z nim problemy. Golkiper Śląska pewnie złapał piłkę.

Choć początek tego spotkania należał do Motoru, najlepszą okazję w pierwszym kwadransie wykreowali sobie wrocławianie. Jose Pozo samodzielnie holował piłkę aż pod pole karne Motoru i postanowił oddać ją do czyhającego na lewej stronie Llinaresa. Hiszpan wstecznym podaniem odnalazł swojego rodaka w polu karnym, a następnie futbolówka trafiła pod nogi Samca-Talara. Pomocnik oddał strzał, lecz został on obroniony przez Rosę. Poprawiać próbował Schwarz, ale i uderzenie kapitana zespołu nie znalazło drogi do siatki. 

Bardzo pewnie w tym meczu prezentował się Rafał Leszczyński, co potwierdził interwencją z 18. minuty spotkania, kiedy obronił niemal idealne uderzenie Bartosza Wolskiego z woleja. Golkiper sparował piłkę i dało to początek kolejnej akcji dla Śląska.

Chwilę po tej akcji Motoru… Śląsk objął prowadzenie! Wszystko rozpoczęło się od Samca-Talara, który znalazł się na skraju pola karnego z prawej strony boiska. Dośrodkowaniem „Sami” znalazł Ortiza, który, wydawało się, nie będzie miał czystej okazji na podanie, a co dopiero uderzenie. Hiszpan spróbował jednak szczęścia i w efekcie pięknym lobem pokonał Kacpra Rosę! WKS objął prowadzenie w 20. minucie spotkania!

Odkąd Śląsk otworzył wynik, obraz spotkania na Tarczyński Arenie we Wrocławiu wyrównał się. Obie strony miały swoje okazje, chociażby jak ta van Hoeven’a z 37. minuty meczu. Z prawej strony boiska zrobiła się luka, w której pojawił się Łabojko. Pomocnik Motoru posłał cięte podanie przez całe pole karne, a na drugiej stronie czekał tam tylko Bradly van Hoeven. Holender był blisko zamknięcia akcji i skierowania futbolówki do bramki, ale na szczęście minął się z nią minimalnie.

Sędzia Kochanek do podstawowego czasu gry w pierwszej połowie dorzucił 4 minuty, ale doliczony czas nie przyniósł za sobą żadnych znaczących akcji po obu stronach. Na przerwę WKS schodził z jednobramkowym prowadzeniem.

Po przerwie długo musieliśmy czekać na rozkręcenie się obu ekip. Śląsk w drugiej połowie swoich szans upatrywał w szybkich atakach, podczas gdy Motor starał się raczej zagrozić atakami pozycyjnymi. Żadna z prób nie stwarzała jednak zagrożenia pod bramkami Leszczyńskiego oraz Rosy. Poważnie zrobiło się dopiero w 67. minucie, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego efektownie uderzał Tudor Baluta. Próba Rumuna była jednak daleka od ideału.

Poważną i bardzo groźną okazję wykreował sobie Motor w 70. minucie spotkania. Po rajdzie Bartosza Wolskiego jego uderzenie zablokował najpierw Yehor Matsenko, a później, już w polu karnym, Serafin Szota. Piłka trafiła jednak pod nogi Scaleta, który pojawił się na murawie w drugiej połowie. Były piłkarz Śląska uderzył mocno, ale na szczęście – trafił w słupek.

Wraz z upływem minut Motor zdobywał coraz większą przewagę na boisku i niestety znalazła ona przełożenie na wynik. Po dośrodkowaniu Filipa Wójcika z prawej strony boiska i lekkim zamieszaniu w okolicach 5. metra od bramki Leszczyńskiego, piłka spadła w końcu pod nogi Ndiaye. Senegalczyk miał czystą pozycję na strzał i z bliskiej odległości skierował futbolówkę do siatki, nie dając bramkarzowi Śląska najmniejszych szans na interwencję.

Śląsk szybko próbował odpowiedzieć na trafienie gości. Kapitalne uderzenie Buraka Ince z dystansu zostało jednak jeszcze lepiej powstrzymane przez Rosę.

Już w doliczonym czasie gry pomilił się Llinares. Piłkę od obrońcy Śląska przechwycił Ndiaye i zewnętrzną częścią stopy zagrał do wysuniętego zawodnika Motoru. WKS miał dużo szczęścia, że ta próba była niecelna.

Obie strony miały swoje okazje w doliczonym czasie gry, ale żadnej z nich nie udało się przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Śląsk zremisował z Motorem 1:1. Kolejna okazja na punkty za tydzień w Krakowie, gdzie podopieczni Ante Simundzy zmierzą się z Cracovią.

27. kolejka PKO BP Ekstraklasy

Śląsk Wrocław – Motor Lublin 1:1 (1:0)

Bramki:

1:0 Arnau Ortiz 20’

1:1 Mbaye Ndiaye 76’

Śląsk: Leszczyński – Guercio, Szota, Matsenko (Rygiel 90’), Llinares, Ortiz, Schwarz, Baluta, Pozo (Jasper 81’), Samiec-Talar (Ince 61’), Al Hamlawi (Udahl 81’).

Motor: Rosa – Wójcik (Stolarski 85’), Najemski, van Hoeven (Ceglarz 85’), Łabojko (Samper 59’), Simon (Scalet 59’), Luberecki, Król (Ndiaye 69’), Ede, Wolski, Mraz.

Żółte kartki: Guercio, Szota (Śląsk) Samper (Motor).

Sędziował: Marcin Kochanek (Opole).

Widzów: 26361.

fot. slaskwroclaw.pl